zamoknięty w lizbonie polaroid przez chwilę robił fochy i tajemnicze prześwietlenia, ale później wrócił do normy. to i tak lepiej niż lustrzanka, która od tego deszczu pozostaje w śpiączce. dwa tygodnie niesamowitej przygody i nieustannego zachwytu. gdyby ktoś zastanawiał się nad odwiedzeniem azorów - polecam!
ciąg dalszy oczywiście nastąpi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz