ben harper bezbłędnie trafił w tą zapadkę która uwolniła cały szereg wspomnień, jeszcze z czasów na długo przed tym jak usłyszałem tą muzykę. większość z nich ma wciąż słodko-gorzki smak, niektóre czas już go pozbawił. mieszają mi się rzeczywiste sceny z obrazami które sobie sam wymarzyłem. gdzieś w tym wszystkim pojawia się magia i dajemy się jej ponosić, chociaż na chwilę.
nie na ma chyba nic piękniejszego niż wschód słońca nad wodą. tęsknie za takimi porankami, jak ten w olecku lata temu, kiedy na plaży grał kwartet jorgi, a ja przegadałem cały ten koncert magdą, bo właśnie się poznaliśmy. tęsknię za tymi wszystkimi porankami podczas rejsów kiedy budziłem się przed wszystkimi i wychodziłem na pokład, żeby się pokrzątać, albo po prostu usiąść i cieszyć się słońcem, cieszyć się wschodem. za każdym razem kiedy budziłem się i patrzyłem na opadającą mgłę nad idealnie gładką taflą jeziora.
chyba powinienem pojechać na wakacje
albo bardziej uważnie dobierać muzykę której słucham
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz