ponieważ jestem przekonany o własnej wybitnej inteligencji (przekonanie to wpojono we mnie w kolejnych szkołach, zawsze z adnotacją o wyjątkowym lenistwie) więc oczywiste jest, że bywam odporny na wszelkie sugestie i porady. więc gdyby ktoś usiłował mi wytłumaczyć, że delta 3200 generalnie nie jest jednak najlepszym filmem do portretów (szczególnie w świetle dziennym) to i tak bym mu nie uwierzył. no więc musiałem się sam przekonać, że to nie był dobry wybór. nadal nie odzyskałem zaufania do lubitela, ale wciąż przyjmuję założenie, że to moje kaprawe oczka są winne a nie aparat jest zepsuty. w związku z powyższym aparat z jasną i czytelną matówką jest mile widziany. oczywiście jak tylko będzie mnie na niego stać. tymczasem jednak foty ratuje modelka moja ukochana :)
ps: to kolorowe foto to nie jest oczywiście ilford delta 3200 ani lubitel :D
ja tam wole 400 ;] do wszystkiego ;D
OdpowiedzUsuńa portrety fajowskie ;]
niestety ja nie mialem okazji zobaczyc ani jednej rolki z lubisia okazalo sie bowiem po drugiej sknoconej rolce ze podczas ladowania migawki owa zapadka otwiera sie i drugi raz podczas jej zwalniania co powodowalo przeswietlenie kliszy na maxa, wiec podziwiam twoja lubisiowa Anie ,z;-z0
OdpowiedzUsuńja sie ostatnio kolejny raz przekonałam o potędze delty3200, chociaz mozliwe, ze mlode dziewczeta wola nie miec kaszki/kaszanki z twarzy...
OdpowiedzUsuńnie twierdzę, że to zły film. tylko go trzeba stosować sensownie :]
OdpowiedzUsuń