wtorek, 5 stycznia 2010

straszny dwór

to będzie foto z historyjką.

po przeprowadzce w góry, aby móc zobaczyć się z babciami, dziadkami, wujkami, kuzynami i całą resztą, musieliśmy z rodzicami zapakować się w malucha i wybrać się w 150 kilometrową podróż na śląsk. jako, że w owych czasach słowo "autostrada" znali tylko ci którzy byli na zachodzie, więc najlepiej było jechać przez wadowice i oświęcim. na tej trasie, między wadowicami a zatorem leżą graboszyce. a w graboszycach stoją sobie ruiny dworu obronnego który jest bohaterem tej historii.

latem niewiele było widać. gdzieś wśród zieleni błyskały się fragmenty murów i tyle. ale jesienią, gdy opadły liście... oo, to było już co innego. między nagimi drzewami ponuro wznosił się dwupiętrowy gmach, z odpadającym tynkiem, czerniły się puste oczodoły okien. wyglądało to mrocznie i strasznie. muszę przyznać, że poruszało to moją wyobraźnię nie gorzej niż niesamowity dwór z przygód pana samochodzika (którego fanem byłem od zawsze).

ponieważ rodzice zawsze się śpieszyli, więc nie było mowy o zatrzymywaniu się. dopiero niedawno zaspokoiłem swoją ciekawość i podjechałem tam, zobaczyłem dwór z drugiej strony, obszedłem dookoła, zerknąłem przez okna do środka...
o historii tego miejsca (dość bogatej zresztą) można poczytać tutaj: >czytaj<
na mnie wrażenie zrobiły losy ostatniego przedwojennego właściciela dworu - ludwika chrząszcza...


tak się złożyło, że gdy ostatnio tam byłem, światło było kiepskawe, więc nie pozostało mi nic innego, tylko przełączyć holgę na b i pstryk....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz