czwartek, 14 lipca 2016

vulcao dos capelinhos (azory)/maj 2016

Wulkan Capelinhos był właściwie głównym powodem wyprawy na Faial. Porannym promem przepłyneliśmy z Madaleny na Pico do Horty, gdzie wynajeliśmy samochód. Za kolosalne pieniądze dostaliśmy wypożyczyliśmy na kilka godzin zabytkowego już nieco Nissana Micrę. Co ciekawe samochód był obuty w opony marki Kormoran. Świat jest mały.

Niestety, o ile w Horcie pogoda była całkiem znośna a momentami wręcz słoneczna, im dalej w głąb wyspy tym bardziej było pochmurno i deszczowo. Stanowiąca niejako trzon wyspy Caldeira kryła się w chmurach. Podobnie było na zachodnim krańcu wyspy (który można uznać za najbardziej wysunięty na zachód fragment Europy - wyspy Corvo i Flores tektonicznie należą już do Ameryki). To właśnie tam w 1958 r. wyspa zyskała przeszło 1km2 powierzchni. Wybuch wulkanu Capelinhos pogrzebał leżącą nad oceanem wioskę wielorybników i zasypał do połowy stojącą tam latarnię morską. Dzisiaj latarnia zaadaptowana na muzeum góruje nad iście księżycowym krajobrazem. Cały ten obszar to wielka połać ciemnobrązowego, sypkiego popiołu. Niestety nie było mi dane podziwiać tego widoku - gęsta mgła ograniczała widoczność do kilku metrów. Może następnym razem?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz