środa, 10 października 2012

trochę o magicznym miejscu i magicznych ludziach

każde jezioro choć na chwilę przypomina mi olecko i moją pierwszą wizytę w tym miasteczku. to był jeden z pierwszych festiwali 'przystanek olecko' i chyba ostatni który miał jeszcze taki charakter. z sentymentem czytam archiwalny program z tamtego roku. projekcje 'przystanku alaska' w domu kultury, fiesta borealis na placu wolności zwanym nie wiedzieć czemu placem pawlaka, artystyczne instalacje w parku koło stadionu, jacek kleyff, raz-dwa-trzy i voo voo w amfiteatrze. a potem zupełnie niesamowite wieczory u potęgowej, gdzie po kilka razy leciał 'czarny ciągnik' blendersów, a jam sessions lokalnych zespołów zmiotły mnie z nóg. 
to tam się zaczęło. świt na oleckiej plaży przy dźwiękach kwartetu jorgi i rozmowach o wszystkim, dziesiątki mniej lub bardziej regularnych listów i kilka spotkań. jest coś zbliżającego w korespondencji, szczególnie takiej odręcznej, bo po 10 latach czułem się, jakbyśmy widywali się kilka razy w roku. to był bardzo fajny weekend!



2 komentarze:

  1. dopiero od niedawna zacząłem zwiedzać Europę, gdyż przez 25 lat jeździłem co roku na Mazury. chyba wiem o czym piszesz...

    OdpowiedzUsuń
  2. Olecko to zajebiste miejsce, spędziłem tam za młodu trochę czasu. Malownicza mieścina, choć za komuny było to straszne zadupie.....

    OdpowiedzUsuń