środa, 23 lutego 2011

robiąc niemożliwe

chyba łatwiej było by ryć poemat w kamieniu niż robić zdjęcia moim rodzicom. po co? ja źle wychodzę na zdjęciach! długo jeszcze będziesz kręcić tym aparatem? długo mamy tu stać? i tym podobne. w domu jest za dużo okien, za dużo przepalań i za dużo bibelotów które wszędzie włażą w kadr. niby fajnie, ale jakoś nie udało mi się jeszcze sensownie tego ująć. w ogóle jeszcze nie jestem zadowolony z żadnego zdjęcia które im zrobiłem. jeszcze kupa pracy przede mną...



9 komentarzy:

  1. e tam, narzekasz, okna = światło, bibeloty = przytulny klimat a zdjęcia na które teraz patrzysz tak krytycznie z czasem nabiorą wartości, która będzie miała dla ciebie 10x większe znaczenie niż te wszystkie pierdoły, art, srarty i samozadowolenie. to pisałam ja, mania szewska, znany albumowy pstrykacz, który nie ma nawet tyle autorytetu by własną mać sfotografować:D

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo Pan marudny. przyjemne domy zbibelociałe.

    OdpowiedzUsuń
  3. fajne są te portrety, wolę takie niż te z modelkami zapatrzonymi w drzewo lub coś tam

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja uważam, że 2 zdjęcie jest dobre, w tych dwóch pozostałych faktycznie dużo jest wszystkiego, jednak im więcej prób tym większe prawdopodobieństwo, że w końcu wyjdzie to, co chciałbyś by wyszło :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi najbardziej podoba się ostatnie. Widać zanurzenie w codziennej (i lubianej) czynności.

    OdpowiedzUsuń