wtorek, 1 czerwca 2010

historia

od jakiegoś już czasu przeżywam silną fascynację powojenną historią polski. nie mam na myśli płaszczyzny politycznej czy społecznej, choć nie da się od nich uciec myśląc o tamtych czasach. mnie jednak najbardziej wciąga wątek nazwijmy to urbanistyczny. najprościej mówiąc fascynuje mnie odbudowa kraju ze zniszczeń wojennych, a później kolejne etapy modernizacji. 

w moich wspomnieniach z pierwszych pobytów w warszawie wszystko było stare. stary był pałac kultury i stary był dworzec centralny. stare były domy towarowe centrum i stare było stare miasto z równie starym zamkiem królewskim. oczywiście - w szkole uczono mnie, że miasto po wojnie legło niemal całkowicie w gruzach, uczyłem się ile procent zabudowy ocalało, że zamek odbudowywano przez lata, ale były to wiadomości zupełnie abstrakcyjne. wiadomość, że centralny jest starszy ode mnie o zaledwie trzy lata, że wcześniej go tam nie było, z trudem przebijała się do mojej świadomości. wciąż z niedowierzaniem oglądam zdjęcia tych kilku kwartałów gęstej zabudowy które stały w miejscu dzisiejszego placu defilad i pekinu  oglądam fotografie pustyni gruzu na której dziś stoi muranów. godziny spędzam oglądając w google earth historyczne zdjęcia lotnicze z 39 i 45 roku, porównując je z obrazem dzisiejszej warszawy, ślędząc jak zmieniał się układ ulic, zabudowy. internet to potężne narzędzie, dzięki niemu mogę oglądać stare fotografie i porównywać je ze współczesnymi, mogę zobaczyć jak wyglądała ta warszawa którą opisywał tyrmand w "złym". nawiasem mówiąc, sam nie wiem czemu, ale literackie opisy jakoś nigdy do mnie nie przemawiały, dopiero zdjęcia dają mi obraz.

zacząłem od warszawy bo to najbardziej oczywisty przykład. odbudowa stolicy jest chyba najlepiej udokumentowana ze wszystkich polskich miast. a i zasięg zmian jest największy, ale nic w tym dziwnego - lwią część miasta stawiano od zera. ale nie tylko warszawa zmieniła się przez te lata.

ilekroć idę do centrum będzina, moja wyobraźnia zaczyna pracować na pełnych obrotach. próbuję zobaczyć obraz tego miasta sprzed wojny i obraz z lat zaraz po niej. próbuję wyobrazić sobie to miasto w latach 70-tych kiedy dokonywano ostatniej wielkiej przebudowy. zamiast kamienic starej, reprezentacyjnej ulicy kołłątaja dziś widać skarpę góry zamkowej i skwerki wzdłuż szerokiej dwupasmówki. zamiast całych kwartałów miasta dziś widać pustą przestrzeń, gdzie kierowcy krążą po jednym z najbardziej absurdalnych rond europy. drzewa i alejki w miejscu dawnej synagogi i wąski kanał w miejscu szerokiego rozlewiska przemszy...

sentyment za tym starym, przedwojennym krajobrazem jest pewnie dość naiwny, ale trudno się oprzeć fascynacji tym co minione i już nie wróci.
















widok z zamku na teren dawnego kwartału synagogi. sam budynek stał z lewej strony tam gdzie krzyżują się alejki. w miejscu szerokiej ulicy też stały kamienice, tak samo jak na miejscu tego dużego ronda.
























budynek z prawej to resztki północnej pierzei będzińskiego rynku. ta strona miała najmniej szczęścia. we wrześniu 39 r. zburzono północno wschodni kwartał, odsłaniając kościół. zachodnia część spłonęła razem z synagogą podpaloną przez niemców w tym samym czasie. pozostałości północnej pierzei oderwano od rynku w latach 70-tych gdy przez jego środek przeprowadzono nową ulicę kołłątaja - burząc przy tym pierzeję wschodnią i część zachodniej.

















czerwony dach po prawej stronie to ostatnie pozostałości po południowej stronie rynku. w miejscu drogi widocznej pod kościołem również stały niegdyś kamienice, a uliczki z centrum prowadziły stromo na górę zamkową. modernizacja i poszerzanie ulicy kołłątaja w latach 70-tych, jako drogi dojazdowej do huty katowice, odcięła to wzgórze od reszty miasta.

2 komentarze:

  1. Wyborny ten post jest! Wkręcałem się niegdyś w ten temat w Gliwicach. A i Wrocław jest dobrym przykładem w tej kwestii.

    OdpowiedzUsuń
  2. to se poczytałem...a i czegoś dowiedziałem nawet ;]

    OdpowiedzUsuń