poniedziałek, 21 września 2009

kurde, ciężko mi idzie robienie portretów. otóż nie umiem za bardzo współpracować z modelami. sam fakt, że ośmielam się celować w kogoś obiektywem wydaje mi się takim nadużywaniem jego cierpliwości (a do tego trzeba doliczyć czas na ustawienie ostrości w lubitelu, co przy moich ślepych oczkach i nieczytelnej matówce aparatu trwa całe wieki), że jest mi głupio prosić jeszcze o inne ustawienie się, przybranie jakiejś miny albo co. a jeszcze trzeba przecież pomyśleć o oświetleniu... horror...


niemniej jednak czasem się udaje. może to dzięki Ani, mojej kochanej modelce?



8 komentarzy:

  1. wiadomo, dobra, cierpliwa, kochana kobieta... a jak jeszcze się zgodzi żeby pozować - no to sukces murowany;)

    OdpowiedzUsuń
  2. e, to chyba nie byłby dobry biznes. na co mi Mariuszek?

    OdpowiedzUsuń
  3. jak to na co Ci Mariuszek ? No wiesz co !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. no wiesz... to jednak by nie było to samo.... :]

    OdpowiedzUsuń
  5. a to pstrykałes tym aparatem co sie popsuł?

    OdpowiedzUsuń
  6. cześć Malwina :) nie, to lubitelem z niedomytym obiektywem :D

    OdpowiedzUsuń